– O Boże. – wyszeptałam. – Jak ja wyglądam. Cały makijaż na marne. Muszę to zmyć. – zaczęłam gadać sama do siebie, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
– Ejjj, wszystko w porządku?? Potrzebujesz jakiejś pomocy?? – usłyszałam jakiś męski głos.
– Nic mi nie jest i niczego nie potrzebuję. Zaraz wychodzę. – odrzekłam.
– Ok, czekamy na Ciebie. – odpowiedział chłopak. Poznałam ten głos. To był Niall. Chyba się trochę o mnie martwi, ale pewnie tylko dlatego, że zobaczył łzy w moich oczach. Zresztą może i nie, bo wtedy w sylwestra przy nich się rozwyłam i żaden do mnie nie przyszedł. Po jakiś 15 minutach wyszłam z łazienki. Jak tylko otworzyłam drzwi, momentalnie na korytarzu pojawiło się 5 chłopaków.
– Przepraszam za moje zachowanie, ale miałam mały kłopot, ale wszystko już wyjaśniłam z moim chłopakiem. – uśmiechnęłam się.
– Ok, rozumiemy. – odezwał się znowu ten z marchewką. A co, oni nie mają nic innego do jedzenia tylko to pomarańczowe warzywo? – pomyślałam. Jak ja mam się tak odżywiać, to ja dziękuję.
– Dzięki za wyrozumiałość. – posłałam im wyduszony uśmiech. – Jestem Julia. – dodałam, bo nawet się nie przedstawiłam jak wsiadłam do samochodu.
– Ja jestem Louis, to Harry, Liam, Zayn i Niall. – powiedział ten od marchewki.
– Nialla i Zayna znam, a Was miło poznać. – odparłam z wyduszonym uśmiechem. Chłopaki trochę się zmieszali na moje słowa.
– Julia to moja kuzynka. – wtrącił się Niall.
– To skąd zna Malika? – zapytał chłopak z bujną czupryną na głowie. To chyba był Harry.
– Zayna poznała podczas świąt kiedy Malik spędzał je u mnie. – dodał blondyn.
– Aaa, to ta Julia, o której tyle mi opowiadałeś. – odezwał się koleś w koszuli w kratę. Domyślałam się, że to Liam.
– Tak, to ja. We własnej osobie. – rzekłam i zerknęłam kątem oka na Zayna. Chyba się zarumienił.
– To co chcesz dziś robić, Julio? – zapytał Louis.
– Pójść do pokoju i się rozpakować, ewentualnie się przespać. – odpowiedziałam. – Może mi któryś z Was pokazać mój pokój i pomóc z walizkami? – zapytałam.
– Ależ oczywiście, że tak. Już biorę te walizki. Chodź za mną. – od razu usłyszałam odpowiedź. Podniosłam wzrok, by zobaczyć kto bierze moje bagaże. Znowu mało nie padłam. Znowu Malik.
– Harry możesz pójść z nami? – zaproponowałam, bo nie chciałam być sam na sam z Zaynem.
– Mam lepszy pomysł. Chodźmy wszyscy. – powiedział i każdy ruszył w stronę schodów, biorąc po drodze bagaże należące do mnie. Weszliśmy po schodach na I piętro, na którym znajdowały się wszystkie sypialnie chłopaków. Na każdych drzwiach widniał napis z imieniem chłopaka, do którego należał pokój. Pierwsze drzwi po prawej były Liama, naprzeciwko był pokój Nialla, dalej po prawej – sypialnia Harrego, a naprzeciwko niej – Louisa. Na końcu po prawej były moje drzwi do pokoju, a naprzeciwko pokój Zayna. ‘Co to ma być, ja się pytam??’ – powiedziałam sobie w myślach, po czym otworzyłam drzwi do swej sypialni. Był to przytulny pokoik, ale bardzo mały, ponieważ jako jeden z tych sześciu sypialni ma własną łazienkę. Chłopcy natomiast mieli jedną wspólna łazienkę i to na dole, w której ja już miałam okazję przebywać. Weszłam do pokoju, a za mną chłopcy. Postawili moje bagaże i się na mnie patrzyli. Nie wiedziałam o co im chodzi.
– Dziękuje Wam bardzo. Śliczny wystrój i jaka łazienka. Jeszcze raz wielkie dzięki, ale muszę Was przeprosić, bo chciałam się rozpakować i pewnie się położę spać. Jestem wykończona. – rzekłam, rozglądając się po pokoju.
– Dobrze, już się wynosimy. – powiedział Niall. – Chodźcie, dajmy jej trochę spokoju. – dodał, otwierając drzwi. Odwróciłam się i podniosłam jedną z walizek na łóżko, by zacząć rozpakowywanie. Usłyszałam jak zamykają się drzwi.
– Nareszcie jestem sama. Jak mama mogła mi to zrobić? Przecież dobrze wiedziała, że nie odzywam się ani z Niallem ani z Zaynem. Dlaczego kazała mi z nimi mieszkać? Może chce, żebyśmy się pogodzili? Nawet nie ma mowy. Nie mam zamiaru im tego wybaczyć. Za wiele dla mnie znaczyli. Muszę zacząć szybko czegoś szukać i nie czekać aż Ast mi pomoże. – mówiłam sama do siebie, wyjmując ubrania z walizki i rzucając je na łóżko.
– Nie musisz niczego szukać. Możesz zostać tu ile chcesz. Od teraz to jest i Twój dom. – nagle usłyszałam. Dobrze znałam ten głos. W tej chwili chciałam, żeby podłoga się pode mną rozstąpiła, bym mogła się pod nią się schować.
– Myślałem, że już ci przeszło z tym sylwestrem. – dodał po chwili.
– Nic mi nie przeszło. Takiego świństwa jakie mi zrobiliście, nigdy nie zapomnę i nie wybaczę, tym bardziej, że dużo dla mnie znaczyliście. – odpowiedziałam, patrząc się przez okno. Nie chciałam spojrzeć mu w oczy, po tym co powiedziałam. Ale z drugiej strony, mówiłam samą prawdę, więc może i dobrze, że ją usłyszał. Prędzej czy później i tak by się o tym dowiedział, więc nie mam czego żałować, że to usłyszał.
– Zayn, co Ty sobie myślisz?? Że po tych trzech latach nie odzywania się do siebie, bo potraktowałeś mnie jak jakąś idiotkę, która sobie coś wymyśliła, jak Cię zobaczę to rzucę Ci się na szyje i będę się zachowywała jakby to wszystko się nie wydarzyło?? Niestety, tak nie będzie. Nie mam zamiaru się do Ciebie odzywać, do Nialla zresztą też. Wiem, że to będzie trudne, bo będziemy teraz mieszkać pod jednym dachem, ale to niczego nie zmienia. Zraniliście mnie jak tylko można. Nie wybaczę wam tego!! Możesz przekazać to swemu koledze, bo jak ja mu to powiem, to pewnie mi nie uwierzy i pomyśli, że sobie żartuję. – odwróciłam się do niego i mu to wszystko wykrzyczałam. Kilka łez spłynęło mi po policzku, gdyż przypomniałam sobie wszystko z tamtego sylwestrowego wieczoru. Zauważyłam, że mina chłopakowi posmutniała, widząc moje łzy. A dobrze mu tak! Niech wie, że to przez niego mam teraz mokre policzki.
– Ok, rozumiem Cię. Dostosuję się do Twojej decyzji. Przekażę też te słowa Twojemu kuzyno...
– Nie nazywaj go tak. Od tamtego dnia, nie mam już kuzyna o imieniu Niall. – przerwałam mu.
– Dobrze, powiem wszystko Niallowi. – dokończył swoje zdanie. – Mam pytanie. Nie będzie Ci przeszkadzało to, że mam naprzeciwko Ciebie pokój? Jeżeli tak, to mogę się zamienić z którymś chłopakiem. Na pewno żaden nie będzie robił problemu. – zapytał.
– Mi to obojętne. Jeżeli nie będziesz wchodził mi w drogę, to możesz tam mieszkać. – rzekłam, odwracając się do niego plecami. – A teraz wybacz, ale chciałam się rozpakować nim zadzwoni do mnie chłopak. – dodałam, podchodząc do drugiej walizki.
– Dobrze, już wychodzę. A właśnie, chciałem Cię przeprosić za moją głupią reakcję przy samochodzie. To nie tak, że… – zaczął mówić, ale nie dokończył.
– Już się przyzwyczaiłam, że część osób mi nie wierzy. Zresztą, nie zależy mi na tym byś mi wierzysz. To tylko i wyłącznie Twoja sprawa, komu wierzysz. Mnie to nie obchodzi, bo Ty i wszystko związane z Tobą mnie nie obchodzi. – znowu mu przerwałam.
– Ranisz mnie. – powiedział Zayn, po czym ruszył w kierunku drzwi.
– Ty dawno mnie zraniłeś i jakoś żyję. – odparłam. – Fajne uczucie, co?? – zapytałam.
– Tak, po chuju. – odpowiedział i wyszedł, trzaskając drzwiami.
– Oj, chłopak chyba się trochę wkurzył. Biedaczek. – zaśmiałam się. – Palant jeden. – dodałam i wróciłam do rozpakowywania się.
oł yeah ! czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńLubię Sylwię ;) /emajla
Haha bardzo mi się podoba ;D dobrze tak Zaynowi, niech pocierpi ;D
OdpowiedzUsuńale super , przez przypadek tu trafiłam , na prawdę mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńhttp://neverlosehope-1d.blogspot.com/2012/07/rozdzia-10-teraz-juz-nic-nie-moze-stac.html Zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuń